Szokującą sytuację przeżyli mieszkańcy holenderskiego miasteczka Meerssen, gdy z nadlatującego samolotu zaczęły odpadać części silnika. Odłamki raniły kobietę i uszkodziły wiele aut i domów. Do podobnej awarii silnika w pasażerskim Boeingu 777 doszło ostatnio w USA.Transportowy Boeing 747-400 wystartował w niedzielę 21 lutego z holenderskiego lotniska Maastricht Hella Hendriks, a chwilę później, z jednego z silników, zaczęły wydobywać się płomienie. Samolot miał lecieć do Nowego Jorku jednak awaryjnie lądował na lotnisku Liege w Belgii. Metalowe części maszyny zaczęły spadać na ziemię powodując szkody - odłamki uszkodziły samochody i domy, a także raniły kobietę. Na ziemię miało spaść co najmniej kilkadziesiąt kawałków o długości od 5 do 25 centymetrów.
Jaki był tego powód?
Uszkodzony samolot korzystał z silnika Pratt & Whitney 4000. W ostatnim czasie do podobnej awarii doszło także w Boeingu 777 lecącym z Denver do Honolulu. Niedługo po starcie prawy silnik uległ awarii i zaczął się palić. Fragmenty maszyny również zaczęły spadać na ziemię. Na pokładzie znajdowało się 231 pasażerów oraz 10 osób z załogi. Jeden z podróżnych nagrał palący się silnik. Sytuacja wyglądała bardzo groźnie.Boeing 777 także wyposażony był w silnik Pratt & Whitney 4000. Federalna Administracja Lotnictwa zleciła więc dodatkowe kontrole. W swoim oświadczeniu pisze, że istnieje potrzeba częstszej konserwacji samolotów wyposażonych w ten właśnie silnik. United Airlines oświadczyły natomiast, że ze względu na ostrożność tymczasowo wyłączają Boeingi 777 ze swojej floty.
Matko bosko... włosy stają dęba
OdpowiedzUsuń